Pogaduszki dla każdego :)

Miejsce, gdzie każdy znajdzie kącik dla siebie :)

Nie jesteś zalogowany na forum.

#1 04-08-2016 20:18:36

tamira
Starsza Wiedźma
Skąd: z Moderatorni
Dołączył: 16-07-2016
Liczba postów: 2,231
Windows 7Firefox 47.0

A miało być tak pięknie...

To była miłość od pierwszego wejrzenia i miała trwać na wieki. On kochał ją szalenie, a ona jego jeszcze bardziej. On - mężczyzna z przeszłością, ona- kobieta po przejściach, oboje w połowie dystansu między 30 a 40-tką. On pracujący za granicą, w kraju bywający raz na 3 miesiące nie dłużej niż tydzień. Ona, kobieta "na posadzie", samodzielna i samowystarczalna. I trafiła ich ta miłość całkiem, jak przed wojną do tego stopnia, że zgoła żyć bez siebie nie mogli. Godziny telefonicznych rozmów, tysiące sms-ów, a przy każdej nadarzającej się okazji skeypowe tete a tete przy świecach i winie. Każdą wolną chwilę spędzali razem, były wyjazdy do ekskluzywnych SPA, zaczarowane weekendy w górach i nad morzem, wspólne plany i w ogóle bajka.
Do czasu.
Po kilku miesiącach, a dokładniej czterech okazało się, że ona zaszła w ciążę, a on się z tego bardzo ucieszył. Zamieszkali razem i bardzo szybko okazało się, że bycie ze sobą w czterech ścianach małego mieszkanka wymaga trudnej sztuki kompromisu. Ją mdliło na potęgę i coś tam było nie tak, bo lekarz kazał leżeć plackiem,a jemu bardzo szybko znudziło się skakanie wokół ciężarnej ukochanej i poszedł w długą. W sensie, że po pierwsze ma sprawy do załatwienia na wyjeździe, po drugie - musi odreagować, bo sytuacjo go zaskoczyła. Ona popłakiwała trochę w poduszkę, ale ciągle zakochana była na zbój i wszystko przyjmowała z pokorą. On od czasu do czasu pojawiał się przy jej boku, zasypywał prezentami i kwiatami obiecując świetlana przyszłość, po czym znowu wyjeżdżał do pracy albo z kolegami na męskie imprezy. Ona urodziła dziecko pod jego nieobecność i tatuś progeniturę pierwszy raz zobaczył na skeypie. Oczywiście z punktu zakochał się w córeczce szaleńczo i co wieczór ćwierkał do niej na łączach. Po dwóch miesiącach przyjechał i wszystko może byłoby fajnie, gdyby nie ukochane dzieciątko, które w nocy spać nie dawało, a tatuś nie lubił, jak mu ktoś sen przerywał, więc czym prędzej znowu wyjechał i kochał swoje kobiety na odległość. Czas płynął, dziecko rosło, ona wyglądała swojego lubego, który coraz mniej miał czasu na rodzinne życie i wielka miłość jakby z niego wywietrzała. Szybko okazało się, że na boku jest inna panienka, która ma wymagania i nie życzy sobie żeby tatuś widywał się ze swoim dzieckiem, a tym bardziej płacił alimenty. Z wielkiej miłości w niespełna dwa lata niewiele pozostało poza sądową batalią i wzajemnym oskarżaniem się o wszystko. A w tym wszystkim małe dziecko, które nijak nie rozumie dlaczego tatuś raz je kocha, a raz wręcz przeciwnie, a mamusia ryczy na okrągło i popada w depresję godzinami leżąc na kanapie całkowicie oderwana od świata.
Tatuś raz po raz grozi mamusi, że jej dziecko odbierze, po czym zmienia zdanie i całkiem odcina się od potomka grożąc dla odmiany odebraniem nazwiska. Mamusia próbuje zebrać się do kupy, ale co stanie mocniej na nogach, to nowy siuprajs ukochany jej funduje.
Aktualnie rzucił hasło: spróbujmy jeszcze raz, końcu mamy dziecko!
No, i co w takiej sytuacji zrobić?


A we mnie samym wilki są dwa. Oblicze dobra,oblicze zła. Walczą ze sobą nieustannie, wygrywa ten, którego karmię...


00000_%25C5%2591szi+d%25C3%25ADsz_2.png

Offline

#2 08-08-2016 20:53:22

envelop
Madame Pompon
Dołączył: 08-08-2016
Liczba postów: 589
AndroidSafari 533.1

Odp: A miało być tak pięknie...

Bardzo ciezka sytuacja. Ale jakbym byla na miejscu opisywanej kobiety to nie dalabym szansy. Idz czlowieku w ciacia. Teraz mowisz tak, a za chwile ci sie znudzi i znowu znikniesz, a biedne dziecko tego nie zrozumie...


"Nigdy nie dyskutuj z idiotą! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem..."
.........................................................
qb3cwn153lup9vkb.png

Offline

#3 12-08-2016 21:58:26

martadela25
Gość
UbuntuFirefox 31.0

Odp: A miało być tak pięknie...

Pogoniłabym w siną dal

#4 13-08-2016 13:51:27

malinka61
Dobry Duszek Forum
Dołączył: 17-07-2016
Liczba postów: 2,140
Windows 7Chrome 52.0.2743.116

Odp: A miało być tak pięknie...

Dziwię się kobietom  co wybaczają zdradę , jak raz pójdzie  w siną dal to już później będą ciągoty  , ja bym na pewno nie wybaczyła , czułabym wstręt to takiej osoby ,więc pogonić go gdzie ;pierz rośnie ;


Zło, które ci wyrządzono , zmieniaj w sobie na dobro

Offline

#5 01-10-2016 18:11:39

tamira
Starsza Wiedźma
Skąd: z Moderatorni
Dołączył: 16-07-2016
Liczba postów: 2,231
Windows 7Firefox 49.0

Odp: A miało być tak pięknie...

Takie tam z życia wzięte...

Młode małżeństwo z kilkuletnim stażem, oboje wykształceni, ambitni i pełni wiary w swoje możliwości, nie tylko zawodowe. Oboje z dobrą pracą i niezłymi zarobkami. Własne mieszkanie, co prawda na kredyt, ale że pensje lekko powyżej średniej krajowej, więc problemu nie ma. Wspólnie ustalili, że najpierw praca, w sensie kariery i ustabilizowanej pozycji zawodowej, a dopiero potem cała reszta czyli dzieci. Ale życie pisze własne scenariusze i w połowie drogi na szczyty osiągnięć zawodowych pojawiła się ciąża, akurat w tym momencie niekoniecznie chciana. Jednakowoż ponieważ oboje byli katolikami,  wierzącymi i praktykującymi postanowili przyjąć, co Bóg dał i wypracowali kompromis, że ona po urodzeniu dziecka tymczasowo zawiesi swoją karierę na kołku, a on spręży się jeszcze bardziej żeby powiększonej rodzinie na niczym nie zbywało. A potem jakoś to będzie.
Tyle, że żadne z nich nie przewidziało, ba! ani przez moment nie brało pod uwagę sytuacji, że dziecko może urodzić się mocno niepełnosprawne. Przekonani o nieomylności boskich wyroków zdali się na Jego wolę i zaniechali szczegółowszych badań, bo skoro oboje młodzi i zdrowi, to po cholerę jakieś badania zwłaszcza prenatalne? A dziecko urodziło się jak najbardziej sprawne na umyśle, ale na ciele wręcz przeciwnie i zaczęły się schody. Ona w domu z chorym dzieckiem wymagającym  leczenia, nieustannej opieki i uwagi, on ciągle w pracy zmęczony i zestresowany, w domu i Kościele bywający gościem, bo wszak na rodzinę trzeba zarobić! A młody mężczyzna w pełni sił witalnych  ma też inne potrzeby, niekoniecznie pokrywające się z sytuacja domową. Służbowe wyjazdy przybrały na intensywności, szkolenia i konferencje takoż i młody tata w szybkim tempie awansował w służbowej hierarchii o kilka szczebelków wyżej, co oczywiście zaowocowało znacznym prestiżem i tłustym portfelem, ale jakoś nie przełożyło się na wzmocnienie więzi rodzinnych. Zanim dziecko skończyło dwa lata młoda mama powiedziała dość, teraz ja! i spakowawszy manele poszła w siną dal zostawiając chorego synka zaradnemu zawodowo tatusiowi. Zaradny tatuś załatwił tymczasową opiekę dla dziecka, ale żadnej z opiekunek nie uśmiechała się praca na okrągło przez 24 godziny na dobę nawet za niezłe pieniądze. I tak niepełnosprawne dziecko wylądowało w przy zakonnym zakładzie opiekuńczym, a rodzice będący znowu razem wespół zespół dalej robią zawrotną karierę z rzadka odwiedzając swoją progeniturę w tym smutnym przybytku dziecięcego cierpienia hojnie sypiąc groszem do puszki ofiarnej, którą zaradne siostry trzymają tuż przy wejściu.
Za kilka miesięcy znowu zostaną rodzicami, a kiedy znajoma lekarka zapytała czy tym razem zrobili odpowiednie badania zgodnie odrzekli, że takie badania nie mają sensu i kłócą się z ich światopoglądem, a będzie co Bóg da…


A we mnie samym wilki są dwa. Oblicze dobra,oblicze zła. Walczą ze sobą nieustannie, wygrywa ten, którego karmię...


00000_%25C5%2591szi+d%25C3%25ADsz_2.png

Offline

#6 01-10-2016 20:17:41

martadela25
Gość
UbuntuFirefox 31.0

Odp: A miało być tak pięknie...

Bóg da siostry wychowają [dblpt]zdziwiony[dblpt]

#7 26-10-2016 19:58:34

tamira
Starsza Wiedźma
Skąd: z Moderatorni
Dołączył: 16-07-2016
Liczba postów: 2,231
Windows 7Firefox 49.0

Odp: A miało być tak pięknie...

Na imię mam: TA DRUGA


Czy zastanawiałaś się kiedyś, co czuje „ta druga”? Gdy świadomie decyduje się na życie w trójkącie. Co ją pcha w ramiona czyjegoś męża, ojca cudzych dzieci. Robi to z wyrachowania? Miłości? A może z jeszcze innych pobudek…



HISTORIA I. „Pani wygodna”


Gdy Beata poznała Adama, od razu zauważyła jego obrączkę na palcu. Wysoki, przystojny brunet o zniewalającym uśmiechu. Wysyłał do niej jednoznaczne sygnały. Był jej przełożonym, starszym o 12 lat. W gabinecie na biurku trzymał zdjęcie żony i trójki swoich pociech.

Ona, w wieku 35 lat nadal była niezależną singielką, która z łatwością opierała się wszelkim próbom swatania. To był jej czas, właśnie robiła karierę, dostała szansę na kolejny awans, pracowała po 12 godzin na dobę, chciała być najlepsza. Nie w głowie było jej niańczenie nieznośnego dzieciaka i dodatkowe kilogramy po ciąży. Od zawsze dostawała, to co chciała. Tym razem wypadło na Adama…
Nadarzyła się super okazja, wyjazd integracyjny. Cały wieczór kręciła się w pobliżu Adama. Pierwsza zaprosiła go do tańca, przy kolacji delikatnie dotknęła jego ręki, gdy siedzieli przy stole. Później szepnęła mu do ucha, że boi się spać sama w pokoju (zajmowała się organizacją, to zadbała o jednoosobowy pokój). Nie musiała długo czekać, bowiem Adam zjawił się w ekspresowym tempie. To była prawdziwie namiętna noc.
Nie uraczył jej bajeczką o nieudanym małżeństwie. Przeciwnie – powtarzał, że kocha swoją żonę, ale ona straciła już dla niego na świeżości. Po roku o dziwo, to on się zakochał. Chciał zostawić dla niej swoją ślubną. Beata odmówiła. Pasował jej taki układ, gorący seks, prezenty, wspólne wyjazd. Związek niezabarwiony codziennością. Nie interesowało jej, że wprost z jej łóżka wskakuje w pościel małżonki, ani to, że jest wzorowym ojcem.
Aż do momentu gdy zaszła w ciążę. Tym razem to ona zapragnęła jego rozwodu. Nie podobało jej się ukrywanie ich związku. On odmówił. Został z żoną, znalazł inną kochankę na warunkach, które wpoiła mu Beata.


HISTORIA II. Przyjaciółki…


Zosia, Leszka poznała jeszcze jako nastolatka na jednej z domówek. Od razu poczuła „to coś”. Starała się jak mogła zwrócić na siebie jego uwagę. Pech chciał, że Leszek wybrał jej przyjaciółkę Elę, która jakimś cudem przyciągała do siebie wszystkich mężczyzn. Zresztą, kto zauważyłby taką szarą myszkę jak Zośka. Posturą przypominała młodego chłopca, piersi miała płaskie jak deska, ledwo sięgała mu do brody. Lata mijały, Leszek ożenił się z Elą. Była ich świadkiem na ślubie, matką chrzestną ich córki. Żyła ich życiem.

Minęło 20 lat, a ona nadal była samotna. Do momentu, gdy pewnego razu Leszek się upił i zadzwonił do niej z prośbą o przenocowanie. Bał się Eli, nie chciał, aby widziała go w takim stanie. Zgodziła się. W nocy wślizgnęła się do jego łóżka tylko po to, by się do niego przytulić. Przecież był pijany, nie mógłby zapamiętać takiego epizodu. Jego ręce były wszędzie tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden mężczyzna. W wieku 38 lat ciągle jeszcze była dziewicą. Dzień lub dwa zżerały ją wyrzuty sumienia. W końcu Ela była jej najlepszą przyjaciółką. Ukradkiem zaczęli się spotykać. Ich związek trwa już 25 lat, poświęciła mu wszystko. Zaprzepaściła swą jedyną szansę na bycie matką, bo Leszek nie życzył sobie dodatkowych komplikacji. Dla niego usunęła ciąże. Jest tą drugą. Czasem boi się, że Ela dowie się o wszystkim po latach. Czasem marzy o tym, aby wreszcie się dowiedziała. I zniknęła z życia Leszka raz na zawsze.


HISTORIA III. Dla Ciebie wszystko…


Kasia za mąż wyszła w wieku 19 lat. W ciąży była gruba niczym dynia. Ojcem dziecka był chłopak, którego nawet nie lubiła. Drażnił ją na każdym kroku, był marnym, egoistycznym kochankiem, który po zobaczeniu filmu erotycznego wskakiwał na nią jak dzikus na kobietę z plemienia. Kilka pchnięć i po wszystkim. Głupia wpadka przechlapała jej życie na zawsze. Tkwiła w tym związku racząc się tasiemcami na szklanym ekranie, marząc o romantycznej miłości.

Ratunek pojawił się wraz z przybyciem kuzyna męża. Przystojny, 5 lat starszy. Zamieszkał u nich na kilka miesięcy, bo właśnie przyjechał ze wsi za pracą. Tam zostawił czekającą żonę i czworo małych dzieci. Pewnego razu, gdy stała pod prysznicem, Kasia zapomniała zamknąć drzwi do łazienki, Andrzej przypadkowo wszedł i został. Był namiętnym kochankiem, robił z nią takie rzeczy, na których myśl do dzisiaj pojawiają się jej wypieki na twarzy. Zakochała się bez pamięci.

Mogłaby dla niego zrobić wszystko. Wierzyła, że on myślał podobnie. Nauczyła się lepiej gotować, odkładała każdą złotówkę, by kupić mu modne spodnie czy bluzę. Kupowała papierosy, piwko na wieczór, by poprawić mu humor. On prawił jej liczne komplementy, snuł plany na przyszłość. Mówił, że jak tylko trochę stanie finansowo na nogach, zostaną razem. Pojadą za granicę, zostawią obecnych małżonków, będzie wysyłać dzieciakom alimenty. Aby przyspieszyć tok wydarzeń Kasia, podjęła pracę, po cichu oddając połowę dochodów Andrzejowi. Jego pobyt przedłużył się o kolejne kilka miesięcy, znalazł pracę za granicą, tylko potrzebował małą pożyczkę na wyjazd. To też wzięła na siebie. Czekała usychając z tęsknoty, do czasu gdy przypadkowo dowiedziała się, że Andrzej faktycznie porzucił żonę, tylko nie dla niej. Poznał Włoszkę, ożenił się wyjechał – dokładnie tak, jak planował.



HISTORIA IV. Teściowa Cię nauczy!

Gabriela mając 45 lat, czerpała z życia wszystko co najlepsze. Nie mogła zrozumieć jak mogła urodzić tak nudną córkę, której jedyną rozrywką były głupie romansidła, spacery i oczywiście opieka nad dzieckiem. Zachowywała się tak, jakby tylko ona jedyna była matką. Roztyła się jak „mućka z pastwiska”, a cycki służyły jej tylko jako wymiona do karmienia młodej. Patrzyła na nią i nie dowierzała. Z pewnością podmienili ją w szpitalu… Słowo babcia nie mogło Gabrieli przejść przez gardło, kazała mówić sobie po imieniu i to każdemu, niezależnie od wieku. Posiadała różnych kochanków, gdyż jej mąż wyjeżdżał często w delegacje, a ona nie cierpiała pustego łóżka.
Od jakiegoś czasu zwracała uwagę na swojego zięcia. Taki młody, seksowny, bez mięśnia piwnego. Nadarzyła się okazja, córka podjęła prace. Wiedząc, że zięć jest sam w domu wieczorem złożyła mu wizytę z butelką wódki. Zrobiła kilka drinków. Pił i patrzył na nią łakomym wzrokiem, zresztą dekolt w sukience miała aż do pępka i celowo nie zabrała bielizny. Zięć okazał się idealnym kochankiem podatnym uczniem jej miłosnej sztuki. Spotykali się już jakiś czas, nie dręczyły ją wyrzuty sumienia bo przecież wszystko zostało w rodzinie. Pewnego razu córka wróciła wcześniej z pracy, pech chciał, że nakryła ich w łóżku. Obecnie nie rozmawia z córką, z wnuczką nie ma kontaktu, mąż się z nią rozwiódł, a zięć znalazł sobie nową kobietę.



HISTORIA V. „Jak Kuba Bogu”

Irena życie przeżyła w roli Pani Domu – piątka dzieci, z wymagającym mężem u boku. Poświeciła się w pełni; niestety mąż odwrotnie. Od znajomej dowiedziała się, że ma kochankę, znała ją, mieszkała w tej samej dzielnicy. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Podobnie jak ona, była gospodynią domową – miała męża i gromadkę dzieci. Spotykali się na ogródkach działkowym, gdzie złapała ich na gorącym uczynku. Przepraszał. Udała, że wybacza. Przy najbliższej okazji, odegrała się z nawiązką. Zdradziła męża z mężem kochanki. Trwało to jakiś czas, aż poszła po rozum do głowy, zostawiła kochanka, zacisnęła zęby i przeżyła z mężem kolejnych 25 lat. Dziś już tego nie żałuje – odwet za zranioną duszę, ot, tylko tyle. Wtedy czuła się jak tania wywłoka, dziś nie warto już do tego wracać.


źródło:kobieciarnia/Anna Guzior Rutyna


A we mnie samym wilki są dwa. Oblicze dobra,oblicze zła. Walczą ze sobą nieustannie, wygrywa ten, którego karmię...


00000_%25C5%2591szi+d%25C3%25ADsz_2.png

Offline

#8 27-10-2016 19:35:26

martadela25
Gość
UbuntuFirefox 31.0

Odp: A miało być tak pięknie...

Każda z tych sytuacji jest diametralnie różna,ale każda dla mnie niedopuszczalna.
Dlaczego??proste,w życiu trzeba być uczciwym.
Nie można krzywdzić innych bo co ,bo mam ochotę na seks,potrzebuję sponsora,czułości,zakochałam się i co ,i to ma coś usprawiedliwić guzik z pętelką.
Chcesz być fer,zakochałeś się ,źle ci w związku,szukasz czułości,ok
ale albo ratuj swój obecny związek,albo go zakończ,a nawet jeśli jesteś singlem to jak kobieta może zrobić takie świnstwo drugiej kobiecie,matce bo co żona go nie rozumie,sorki jakaś ograna śpiewka i trzeba być skończoną idiotką żeby w to wierzyć.

#9 14-02-2017 21:38:10

tamira
Starsza Wiedźma
Skąd: z Moderatorni
Dołączył: 16-07-2016
Liczba postów: 2,231
Windows 7Firefox 51.0

Odp: A miało być tak pięknie...

Dzisiaj Walentynki...
Znalazłam w sieci taką oto historię:



Nie znoszę szpilek. Cisną mnie, uwierają i powodują koszmarny ból stóp. A jednak dla Grześka je włożyłam..
Fiu, fiu – powiedziała Zuza na mój widok. – Obróć się.
Stanęłam tyłem w sukience, którą kupił mi mój nowy facet. W weekend wybieraliśmy się z Grześkiem na bal karnawałowy. Miałam poznać jego przyjaciół.
– Niech zgadnę, mój wielki tył nie zachwyca tak jak wybujały przód – mruknęłam z przekąsem.
– Głupia krowa! – Zuza klepnęła mnie w pośladek, aż podskoczyłam. – Jesteś prawdziwą laską!
– Problem w tym – zaczęłam, próbując naciągnąć obcisłą kieckę na kolana – że nie chodzę w tego typu fatałaszkach.
– Cóż, najwyższa pora, kochana, żebyś zaczęła. Grzesiek cię docenił i zrobi z ciebie gwiazdę – zachichotała.

Zamiast się cieszyć, spuściłam nos na kwintę. Sukienka leżała jak ulał. Była prosta, pozbawiona świecidełek czy innych zbędnych ozdóbek. Grzesiek obiecał, że oszczędzi mi balowych kreacji z tafty, i dotrzymał słowa. Jednak w ubraniu tak podkreślającym kształty miałam wrażenie, że jestem naga. Czułam się niekomfortowo.
Pod tym względem intuicja go zawiodła. Nie jestem kobietą, która chwali się figurą. Pewne sprawy wolę pozostawiać w sferze domysłów. Na dodatek Grzesiek wybrał czerń, a ja nie pasuję do roli femme fatale. Kocham jasne barwy, żywe, wesołe kolory, strojem wyrażam swoją osobowość. Jednak ten jeden raz, dla dobra nowego związku, postanowiłam pójść na kompromis. Co mi szkodzi przywdziać obcisłą kieckę?

W dniu balu Grzesiek przyjechał po mnie cały pachnący i elegancki. Włożył czarny, świetnie skrojony garnitur z wąskimi klapami. Uzupełnił go białą koszulą i czerwoną muchą. Z kieszonki w marynarce wystawała mu czerwona podszewka. Na co dzień, jak zdążyłam się zorientować, wolał sportową elegancję, ale nieobce mu były trendy w modzie, lubił dobrze wyglądać. No i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest przystojny.
Koniecznie chciał wejść na górę.
– Muszę zobaczyć cię w jasnym świetle – upierał się, więc go wpuściłam.
No cóż. Przeparadowałam przed nim, żeby ocenił, jak leży na mnie jego zakup.

Czułam się jak towar na wystawie, gdy tak chrząkał i pocierał palcami brodę. Wreszcie podszedł i złożył na moich ustach namiętny pocałunek, a potem szepnął mi do ucha:
– Bella...
Pewnie miało mnie to podniecić i połechtać moją próżność, ale poczułam się jak bohaterka jakiegoś kiepskiego melodramatu. Nie moja stylistka, nie moja bajka.
– Chodźmy, czas nagli – powiedziałam, żeby nie przedłużać tej żenującej sceny.
– Momencik – Grzesiek wręczył mi elegancką, papierową torbę.
W środku znajdowało się pudełko. Z niepewnym uśmiechem otworzyłam prezent.
– O... rany!
Aż ugryzłam się w język, żeby stłumić przekleństwo.
– Przymierz. Mam nadzieję, że trafiłem z numerem – powiedział.
Trzymałam w rękach błyszczące, czerwone pantofle na niebotycznie wysokiej szpilce. Były luksusowe, ale kompletnie nie w moim guście. Na dodatek nigdy nie połączyłabym czerwieni z czernią. Zbyt oczywiste.
– Słuchaj, Grzegorz... – szukałam odpowiednich słów. – Nie wiem, co o tym myśleć. Najpierw sukienka, teraz buty. Wiesz, ledwie się znamy, takie drogie prezenty są chyba trochę nie na miejscu...
– Oj, głuptasie... – ujął moją brodę, a ja zesztywniałam, bo wprost nie cierpię być traktowana protekcjonalnie. – Dla pięknej kobiety nic nie jest za drogie – dodał, głaszcząc mnie po policzku. – Poza tym nie chciałbym, żebyś odstawała od towarzystwa.
Że co?! Teraz to już zesztywniałam jak kij na mrozie. Niby bez tego przebrania odstawałam od jego towarzystwa? A kim oni niby byli? Rodziną królewską?!
– Po prostu je przymierz. Najwyżej założysz inne – rozłożył ręce, przekazując mi inicjatywę.
Od razu lepiej.

Widząc jego czarujący uśmiech, uznałam, że przesadzam. Był diabelnie przystojny. Takiemu facetowi można wiele wybaczyć.
– Niech ci będzie – powiedziałam i z ociąganiem wsunęłam stopy w szpilki.
Wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany. Zrobiłam piorunujące wrażenie. Moje nogi stały się smukłe i bardzo długie.
– I jak? – spytał.
– Okej – skłamałam, bo pantofle cisnęły mnie jak cholera. – Ale na wszelki wypadek wezmę coś wygodnego na zmianę. Wiesz, jak to jest z nowymi butami.
Grzesiek łaskawie się zgodził. Wszak zwyciężył na całej linii, uformował mnie, jak chciał. Kazałam mu zejść na dół, rozgrzać auto. Kiedy wyszedł, spakowałam do pudełka ukochane żółte trampki. To się zdziwi...

Pojechaliśmy do klubu na przedmieściach, do którego normalnie bym nie weszła, nawet gdybym wiedziała, gdzie się znajduje. Dizajnerskie wyposażenie i takie ceny, że nawet na wodę mineralną nie byłoby mnie stać. Grzesiek płacił za wszystko.
Zarezerwowano dla nas stolik pod ścianą, na podwyższeniu. Był długi. Ustawiono przy nim dziesięć krzeseł. Tyle, ile liczyła paczka Grzegorza. Podwyższenie otaczały inne, mniejsze stoliki. Miałam wrażenie, że goście siedzący na poziomie podłogi zaglądają mi pod sukienkę. W każdym razie moje szpilki znajdowały się na wysokości ich oczu.
Przyjaciele Grzegorza przyjęli mnie z sympatią. Dbali, żebym czuła się jak jedna z nich, czym byłam miło zaskoczona. A on sam mi nadskakiwał i zgadywał życzenia, zanim w ogóle je wypowiedziałam. Usługiwał mi jak rycerz swej wybrance. A może się popisywał? Przede mną, przed znajomymi?
"Może szukasz dziury w całym? – pomyślałam. – Przystojny, szarmancki, bogaty i hojny? Trochę snob, no ale..."
Nie zdążyłam wyciągnąć wniosków, bo ujął moją dłoń i pociągnął mnie na parkiet.
– Weźmiemy udział w konkursie tańca – zarządził, bo jak propozycja czy pytanie to w ogóle nie zabrzmiało.
– Nie – zaprotestowałam odruchowo.
Grzegorz położył mi palec na ustach, ucinając wszelkie protesty. No i skończyła się rycerskość. Z drugiej strony ja nigdy nie pretendowałam do miana damy. Ani tym bardziej pokornego Kopciuszka. Odsunęłam jego rękę i dokończyłam wciąż spokojnie:
– Nie wiem, czy dam radę w tych butach.
– Chyba nie zamierzasz przesiedzieć całej nocy przy stoliku! – zdumiał się przesadnie.

Akurat trafił na przerwę między utworami, więc jego przyjaciele też to usłyszeli. Poczułam na sobie ich spojrzenia. Taksujące, wyczekujące. Zrozumiałam, że żadne z nich się za mną nie wstawi. Tyle w kwestii szczerości ich sympatii.
– Dobra, możemy spróbować – powiedziałam, żeby nie robić scen.
Ruszyliśmy na parkiet. Orkiestra zaczęła grać twista. Grzegorz był świetnym tancerzem, dobrze prowadził, miał wyczucie rytmu, czułam się w jego ramionach pewnie. Problem w tym, że niewygodne buty uwierały mnie coraz bardziej. Wkrótce proste kroki zaczęły mi sprawiać ból.
– Odprowadź mnie mnie do stolika – poprosiłam w pewnym momencie.
– Co? – nie zrozumiał.
– Stopy mnie palą. Chcę usiąść!
– Wytrzymaj jeszcze trochę! Dobrze nam idzie, możemy wygrać! – przekrzykiwał muzykę, nie wypuszczając mnie z objęć.
Czyżby tak lubił wygrywać, że nie zważał na koszty? Sądził, że się nie wyrwę, wytrwam, mimo bólu? Uznał, że ustąpię, jak ustąpiłam już kilka razy wcześniej; że nie będę się z nim szarpała, bo co ludzie sobie o mnie pomyślą? No to mnie przecenił i nie docenił jednocześnie.
Tłumaczy nas, że dopiero się nawzajem poznawaliśmy. On już zdążył mnie rozczarować, teraz moja kolej. Nie złożę swoich stóp na ołtarzu bóstwa rywalizacji, któremu najwyraźniej służył mój piękny rycerz.
– Puść mnie... bo jak nie, to ci wbiję szpilkę w stopę – wycedziłam mu prosto do ucha.
Odsunął mnie na odległość ramion. W jego oczach dostrzegłam kolejno: niepewność, gdy nie wiedział, czy żartuję, irytację, gdy pojął, że jednak nie blefuję, i coś, czego wolałam nie diagnozować. Ale właśnie zrozumiałam, że pary z nas nie będzie, i że on doszedł do tego samego wniosku.
Uniósł ręce, jakby się poddawał.

Odwróciłam się i pokuśtykałam w stronę stolika. Po drodze minęłam się z Iwoną, koleżanką Grzegorza, która ochoczo pędziła, żeby mnie zastąpić. Jeśli tańczyła równie dobrze jak Grzesiek i włożyła wygodne buty (albo dostateczną determinację) – mieli spore szanse na wygraną. Cóż, przynajmniej dla niego wieczór nie będzie stracony. Wykosztował się na kieckę, szpilki, ekstraknajpę. Niech coś z tego ma. Mogłam mu oddać prezenty, o które nie prosiłam i których sama bym nie wybrała, ale pewnie używanych by nie przyjął. Dziwny świat. Nie dla mnie.
Sięgnęłam pod stół i uwolniłam od piekielnych pantofli pulsujące stopy. Masowałam je ostrożnie, niezbyt przejmując się dyskrecją i krzywymi uśmieszkami Grześkowego towarzystwa. A potem wyjęłam z pudełka żółte trampki i zaczęłam je wkładać....
Schylona nad sznurówkami, wychwyciłam spojrzenie faceta, który siedział przy stoliku obok podestu. Nasze głowy znalazły się na jednym poziomie, zaledwie metr od siebie. Przeniósł wzrok na trampki, potem znów spojrzał mi w oczy. Pokiwał głową z aprobatą i uniósł kciuk do góry.
– Idealnie! Jimmy Choo? – zażartował.
– W wersji sportowej – odparłam.
Oboje parsknęliśmy śmiechem.
– Marek – przedstawił się, wyciągając do mnie rękę. – Przyszedłem tu, bo mi siostra kazała. Robię za szofera i za przyzwoitkę.
Przełożyłam dłoń przez szczeble barierki.
– Ada. Jestem tu... w roli Kopciuszka.
– Mam nadzieję, że nie uciekniesz, kiedy zegar wybije północ – spojrzał mi w oczy.

Jego skóra była ciepła, miękka, miła w dotyku. Uścisk męski, ale delikatny i nieco zbyt długi, żeby uznać go za neutralny. Zerknęłam okiem na parkiet, gdzie Grzegorz i Iwona odbierali od wodzireja kwiaty i puchar.
– Za bardzo mnie nogi bolą na ucieczki. Zresztą wątpię, by książę chciał mnie gonić.
– Pewnie z obawy, że potknie się o swoje wybujałe ego – pokiwał głową mój nowy znajomy. – Ale chyba nie ma czego żałować.
Marek ujął mnie poczuciem humoru, otwartością, niewymuszonym luzem.

Rozmawiając z nim, miałam wrażenie, jakbyśmy znali się od piaskownicy. Zupełnie nie pasował do tego miejsca i snobistycznych ludzi, którzy w nim bywali.
Gdy Grzesiek wrócił do stolika, obrzucił moje trampki spojrzeniem pełnym dezaprobaty i odwrócił się do Iwony. "Kij ci w oko" – pomyślałam i znów pochyliłam się w stronę Marka. Wygięta w znak zapytania, gawędziłam z nimi radośnie.
– Może usiądziesz tutaj? – zaproponował, wskazując krzesło obok swojego. – Bo jeszcze nabawisz się skrzywienia kręgosłupa.
Hm, co innego pogaduszki, co innego przeprowadzka do innego stolika. W końcu przyszłam tu z Grześkiem. Co prawda wyraźnie stracił mną zainteresowanie, niemniej jakoś tak głupio przyjść z jednym, a siedzieć z drugim. Trzeba mieć klasę, nawet jeśli jemu jej brak. Postanowiłam, że wstanę z krzesła i zobaczymy, co będzie, jak zareaguje.
Nijak. Dalej rozprawiał z Iwoną. Nawet sobie nie przerwał. Czemu od razu jej nie zaprosił? Zresztą... szybko przestało mnie to zajmować, gdy po pierwszym kroku moją stopę przeszył okrutny ból.
– Auć! – syknęłam.
Grzesiek dalej siedział do mnie tyłem, za to Marek rzucił mi się na pomoc. Ujął mnie pod ramię i pomógł zejść z podestu.
– Odwieźć cię do domu? – spytał. –  Nie piłem – zaznaczył od razu.
Co za facet! Niczego innego nie pragnęłam. Chociaż nie. Chętnie spędziłabym resztę nocy w jego towarzystwie.
– A siostra? – spytałam.
– Jest dorosła, poradzi sobie.

Poprosiłam, żeby odebrał mój płaszcz i poczekał przy wyjściu. Zebrał ze stołu jakieś rzeczy, pogadał chwilę z ładną blondynką i poszedł. Ja dotknęłam ramienia Grzegorza i poinformowałam go, że wracam do domu.
– No i? – spojrzał na mnie z pogardą.
– Oczekujesz, że cię odwiozę?
– Nie, po prostu chciałam się pożegnać.
– Żegnaj – rzucił, po czym znowu się obrócił i przestałam dla niego istnieć.
Świetnie. Jak mogłam się co do niego tak pomylić?! Przecież od razu widać, że to bufon, i w ogóle nie mój typ, nie moja bajka! Najwyraźniej nawet bystre babki głupieją przy przystojniakach udających rycerzy... No cóż, będzie nauczka na przyszłość.



Jak waszym zadaniem zakończyła się ta historia?? [sred])


A we mnie samym wilki są dwa. Oblicze dobra,oblicze zła. Walczą ze sobą nieustannie, wygrywa ten, którego karmię...


00000_%25C5%2591szi+d%25C3%25ADsz_2.png

Offline

#10 30-06-2017 12:42:10

envelop
Madame Pompon
Dołączył: 08-08-2016
Liczba postów: 589
WindowsOpera 45.0.2552.888

Odp: A miało być tak pięknie...

Myślę, że coś się skroi z tym Mareczkiem [dblpt]P
Grzesiek bufon! Też bym wzięła do torebki trampki [dblpt]D


"Nigdy nie dyskutuj z idiotą! Najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem..."
.........................................................
qb3cwn153lup9vkb.png

Offline

#11 01-08-2017 08:01:15

Elzbieta89
Użytkownik
Dołączył: 01-08-2017
Liczba postów: 17
WindowsChrome 59.0.3071.115

Odp: A miało być tak pięknie...

Bardzo fajne historie [dblpt])  Jestem tutaj nowa i coś czuję, że będę częściej zaglądać.

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot

Stopka

Forum oparte na FluxBB

Darmowe Forum